Wraz z premierą iOS 12 posiadacze telefonów z nadgryzionym jabłkiem na obudowie dostali w końcu możliwość korzystania z rozwiązań nawigacyjnych producentów trzecich w usłudze CarPlay. Apple długo starało się uszczęśliwiać na siłę swoją aplikacją, blokując tym samym możliwość skorzystania z rozwiązań konkurencji. 17 września stan ten uległ jednak zmianie i kwestią czasu było pojawienie się długo wyczekiwanej alternatywy do ‘Maps’.

W dzisiejszym wpisie przedmiotem testów będzie właśnie CarPlay i jego rozszerzona oferta nawigacyjna. Porównam możliwości trzech najpopularniejszych aplikacji – Google Maps, Mapy (od Apple) i Waze. Zanim przejdziemy jednak do szczegółów, zastanówmy się przez chwilę czy takie rozwiązania są nam do szczęścia w ogóle potrzebne (jeśli chcesz, możesz ten fragment pominąć – kliknij tutaj by przejść do porównania aplikacji). Cała masa aktualnie produkowanych aut posiada wbudowane oporogramowanie nawigacyjne, które co do zasady powinno być lepiej zintegrowane z pozostałymi funkcjami systemu multimedialnego samochodu. W czym więc szkopuł? Przede wszystkim w pazerności koncernów motoryzacyjnych.
Po pierwsze – przy zakupie nowego auta za nawigację trzeba dopłacać. I to dużo więcej niż wskazywałaby logika, patrząc na ceny zestawów nawigacyjnych (nawet tych z wyższej półki), oferowanych jako urządzenia zewnętrzne. Przyzwoita nawigacja „stand-alone” to wydatek od dwustu do czterystu złotych, za około tysiąc złotych dostajemy już produkt premium. W przypadku nawigacji montowanej fabrycznie trzeba zwiększyć budżet na zakup o kilka tysięcy. Producenci tłumaczą taką cenę tym, że przy okazji dostaje się sporo gadżetów „w pakiecie” – interfejs Bluetooth, dodatkowe głośniki, większy ekran. Szkopuł w tym, że większość z tych rzeczy bywa w „standardzie” w wyższych wersjach wyposażenia a jeśli ktoś decyduje się na przysłowiowego „golasa” (o ile go w ogóle dostanie, bo często takie konfiguracje istnieją tylko na papierze), to i tak zapewne nie rozważa zakupu systemu nawigacyjnego za „grubą kasę”. Z drugiej strony interfejs Apple CarPlay czy Android Auto dostajemy często w prostszych (czyli tańszych) wersjach systemów multimetialnych i w tym można już upatrywać kompromisu cenowego.
Po drugie – rozwiązania fabryczne nie pokażą utrudnień na drodze, nie uwzględnią natężenia ruchu przy planowaniu optymalnej trasy przejazdu. W menu są, co prawda, głęboko ukryte opcje pobierania informacji drogowych, ale jeśli w ogóle mają one gdzieś działać, to chyba najprędzej za granicą, u naszych niemieckich sąsiadów. Tam systemy TMC (Traffic Message Channel) działają od lat osiemdziesiątych XX wieku. U nas rozwój tych rozwiązań został zatrzymany przez pojawienie się urządzeń Smartphone. No właśnie, czemu po prostu nie korzytać z telefonu i Google Maps? Jeśli chodzi o mnie, wymówką jest mały ekran. Nie mam jeszcze problemów ze wzrokiem, ale przekątna ekranu telefonu skutecznie odciąga uwagę od tego, co się dzieje na drodze (pomijam tu wynalazki typu Galaxy Note, przypominające bardziej patelnię). Nie lubię też żadnych uchwytów na szybie, bo to moim zdaniem zaburza estetykę wnętrza auta. Na koniec najważniejsze – komu z Was nie przydarzyło się przychodzące połączenie dokładnie wtedy, gdy musieliście się skupić na kolejnym manewrze w obcym mieście? 😉
Trzecim „grzeszkiem” producentów jest fakt, że nawigacje fabryczne same nie nauczą się nowych dróg a tych sukcesywnie przybywa w całej Europie, zwłaszcza u nas w kraju. By nawigacja była świadoma zmian w sieci dróg, trzeba ją aktualizować w serwisie. Tu znowu cena usługi przebije porządny zestaw nawigacji zewnętrznej. Korzystając z CarPlay, Android Auto czy nawet z samego telefonu jako nawigacji, też płacisz za to, że masz aktualne mapy – tylko cena ta jest zaszyta w abonamencie (względnie w doładowaniu prepaid), który tak czy inaczej musisz zapłacić operatorowi. I będziesz z niego korzystać na wiele innych, różnych sposobów.
Wróćmy jednak do głównych bohaterów wpisu. Na początek krótki przegląd interfejsu i podstawowych opcji wszystkich dzisiejszych bohaterów. Druga część testu to zadania, z którymi każdy z „zawodników” będzie musiał się zmierzyć.
Google Maps
Aplikacja mobilna od Google znana jest użytkownikom Apple od dawna (kiedyś Google Maps było nawet domyślną, preinstalowaną aplikacją nawigacyjną na iOS). Od niedawna użytkownicy iPhone mogą się cieszyć z jej obecności na wyświetlaczu auta za sprawą wspomnianej usługi CarPlay. Po uruchomieniu aplikacji naszym oczom ukaże się dobrze znany interfejs:

Domyślnie Google Maps wykorzystuje cały dostępny dla aplikacji obszar, prezentując mapę (o ile nie jesteśmy w trybie nawigacji). Uwagę przykuwa też logo producenta w prawym dolnym rogu i jest to jedyna z testowanych aplikacji, która tak dobitnie podreśla z jakiej stajni pochodzi. Google, ponadto, potrafi wyświetlić zdjęcia satelitarne map. Czytelność mapy w tym trybie jest, moim zdaniem, nieco mniejsza, ale są dwa scenariusze, w których może to być bardzo pomocne.

Będąc w nieznanym wcześniej miejscu mapa satelitarna może pomóc nam zorientować się w terenie. Dzięki zdjęciu widzimy mniej więcej to, co powinniśmy widzieć przez szyby auta. Oczywiście w innej perspektywie, ale w sytuacjach podbramkowych szybkie zerknięcie na zdjęcie satelitarne może wesprzeć nas w utwierdzeniu, że jesteśmy na dobrej drodze (albo wręcz przeciwnie – że zjechaliśmy z trasy). System GPS nie jest nieomylny, nawigacjom często się zdarza „przeskoczyć” na pobliską równoległą drogę i podpowiadać nam głupoty przy kolejnych manewrach. Drugi scenariusz, gdzie ten widok się sprawdza, poruszę później, gdy będę omawiał jak nawigacje sobie radzą, gdy za oknami auta zrobi się ciemno.
W opcjach znajdziemy dodatkowo możliwość ustawienia mapy tak, by północ była zawsze na górze (moim zdaniem opcja dobra tylko dla ludzi z bardzo dobrze rozwiniętym zmysłem orentacji – w biegach na orientację być może to się sprawdza; za kółkiem – chyba nie bardzo)
Jak powiedzieć Google gdzie chcemy dotrzeć? Przez interfejs auta można to zrobić na kilka sposobów:
- Możemy wybrać spośród ostatnich celów podróży – bardzo wygodne, zwłaszcza jeśli korzystamy z Google Maps na co dzień.
- Możemy wyszukiwać wśród pobliskich miejsc uporządkowanych w predefiniowanych kategoriach (Stacje paliw, Restatauracje, Sklepy spożywcze, Kawiarnie) – dobre w przypadku pilnej potrzeby odwiedzenia jednego z takich miejsc.
- Możemy po prostu powiedzieć, gdzie chcemy jechać – służy do tego ikonka mikrofonu w prawym górnym rogu. Warto przy tym wspomnieć, że mechanizm rozpoznawania mowy jest od Google i działa to naprawdę dobrze. Więcej na ten temat w dalszej części wpisu.
- Dla purystów pozostaje klawiatura z funkcją podpowiedzi.
Waze
Aplikacja Waze to o tyle ciekawe rozwiązanie, że jest zbudowane wokół koncepcji sieci społecznościowej. Każdy użytkownik może ustawić sobie Avatarek, który może być widoczny dla innych użytkowników aplikacji. Jest też moduł pozwalający zgłaszać incydenty drogowe, a nawet czających się w krzakach stróżów prawa. Całość jest podana w dość cukierkowej oprawie graficznej, która co poniektórych może nieco zbijać z tropu – mamy do czynienia z poważną aplikacją czy zabawką dla dzieci?
Na plus na pewno to, że jako jedyna z testowanych aplikacji ostrzega o przekroczeniu prędkości i – jeśli jest ona przekroczona – prezentuje aktualne ograniczenie w prawym górnym rogu. Są co prawda auta, które potrafią odczytywać znaki drogowe, ale to raczej niewielki ułamek pojazdów, które poruszają się po naszych drogach. Są też w naszym pięknym kraju-raju odcinki dróg, w których bardzo łatwo się pomylić czy to teren zabudowany, czy niezabudowany. A od pewnego czasu taka pomyłka może mieć spore konsekwencje.
Jak powiedzieć Waze gdzie chce się jechać? Tutaj mamy trochę mniej opcji niż w Google Maps. Po wybraniu ikony lupy z górnej belki otrzymujemy listę ostatanio odwiedzanych lokalizacji, mamy również do wyboru nasze ulubione miejsca (które możemy skonfigurować wcześniej w aplikacji na telefonie) i klawiaturę. Przy korzystaniu z klawiatury też są podpowiedzi, ale, moim zdaniem, nie działają tak dobrze jak u poprzednika. Dokładne wyniki wyszukiwania dostaniemy dopiero po wybraniu opcji „Szukaj”. Waze, jako jedyna, nie przewiduje możliwości skorzystania z mechanizmu rozpoznawania mowy – i to jest największe rozczarowanie – tym badziej, że w aplikacji na telefon taka opcja jest i działa co najmniej tak samo skutecznie jak w Google Maps. Może ta opcja pojawi się niedługo po aktualizacji, za co trzymam kciuki.
Mapy (od Apple)
Na koniec zestawienia dotychczasowy hegemon (bo do niedawna jedyny „nawigator” w CarPlay), który od września tego roku będzie musiał stanąć w szranki z konkurencją. Interfejs podstawowy jest zbliżony do tego z Google Maps. Dodatkowo znajdziemy wątpliwą dla mnie opcję widoku 3D (która jedyne co robi, to w nieznacznym stopniu zmienia perspektywę mapy) oraz opcję „północ zawsze na górze”. W górnym prawym rogu jest dodatkowo uproszczony kompas (i to akurat ma dla mnie sens).
Widok mapy ze zdjęciem satelitarnym jest dostępny tylko na telefonie – szkoda.
Podobno aplikacja obsługuje też street view – ale to chyba nie w Polsce, ja się przynajmniej do takiej funkcji nie dogrzebałem.
A jak informujemy „Maps” gdzie chcemy jechać? Do dyspozycji mamy przycisk „Cele >” – po jego wybraniu zaprezentowana będzie lista ostatnich destynacji. Mamy też do wyboru „Ulubione” (ikona serduszka), mamy także funkcję rozpoznawania mowy. No właśnie, niby jest, ale… Po wybraniu symbolu mikrofonu zgłosi się do nas nie kto inny niż Siri – wirtualny asystent Apple, który w Polsce, z uwagi na brak wsparcia dla naszego języka, zupełnie się nie sprawdza. Można próbować się z „nią” dogadywać, ale z doświadczenia wiem, że marne są tego rezultaty. Co gorsza, przez ten ekran trzeba przejść za każdym razem, jeśli chce się skorzystać z klawiatury, bo tylko stamtąd można ją wywołać. Dlatego za każdym razem Apple przypomni Ci, jak głęboko w poważaniu ma nasz nadwiślański naród – irytujące.
Gdzie jedziemy?
Każda z powyżej opisanych aplikacji obsługuje oczywiście nawigację do celu „turn-by-turn”. Każda posiada również dane o natężeniu ruchu, każda potrafi je wykorzystać przy planowaniu trasy i każda potrafi pokazać je na mapie (choć z różną dokładnością i drobnymi różnicami, co by wskazywało na to, że dane te mogą być pozyskiwane z różnych źródeł).
W przypadku aplikacji Waze kolory danych „traffic” są u mnie trochę inne niż standardowe, gdyż mam w opcjach aplikacji zmieniony schemat kolorów na „Edytorzy mapy”.
W poprzedniej części artykułu skupiłem się, między innymi, nad sposobami wskazywania celu podróży. Teraz pora na zadanie praktyczne – jak każda z nich poradzi sobie ze znalezieniem trasy do wyznaczonego punktu? Aby było trudniej, nie będę podawał konkretnego adresu, tylko miejsce – dajmy na to centrum handlowe Blue City w Warszawie. By podnieść jeszcze wyżej poprzeczkę, będę poza granicami miasta, pozostając jednak w obszarze aglomeracji. No to do dzieła!
W Google Maps wykorzystałem funkcję rozpoznawania mowy. Zgodnie z przewidywaniami zadziałała bezbłędnie. Już po chwili miałem precyzyjnie namierzone centrum handlowe oraz propozycję dwóch najlepszych tras, wraz z ich podsumowaniem na mapie.
W Mapach od Apple skorzystałem z Siri – za pierwszym razem, gdy zostałem zapytany miłym dla ucha głosem „Where would you like to go?”, w odpowiedzi padło krótkie „Blue City”. Po chwili „cyfrowej konsternacji” została mi zaproponowana lokalizacja gdzieś w Stanach Zjednoczonych, informując mnie przy tym, że – niestety – nie istnieje drogowe połączenie celu podróży z miejscem, gdzie się aktualnie znajduje. Trudno 😉 Nie poddając się poprosiłem za drugim razem o zaprowadzenie do „Blue City mall”. Tym razem Siri rozłożyła ręce i powiedzała, że nie wie o co mi chodzi. Szkoda 😉 Jestem jednak upartą istotą i trzecia próba zakończyła się (względnym) sukcesem. „Take me to the Blue City Mall in Warsaw” było już na tyle strawne dla wirtualnego asystenta, że zaproponowano mi aż dwanaście destynacji! Wniosek z tego taki, że do Siri lepiej się zwracać pełnym zdaniem i w dodatku kapitalikami 😉 Wśród znalezionych miejsc był na szczęście cel mojej podróży. Podobnie jak Google Maps – nawigacja również zaoferowała dwie różne trasy – nieco inne niż Google i, jeśli wierzyć funkcji wyliczającej spodziewany czas dojazdu (ETA – Estimated Time of Arrival), nieco szybsze.
Pora na sprawdzian dla Waze. Tutaj, do wprowadzenia interesującego mnie adresu, musiałem użyć klawiatury ekranowej. Aplikacja zaprezentowała cztery potencjalne cele podróży – również w tym wypadku wśród wyników był ten najbardziej trafny.
I w tym miejscu warto wspomnieć o pewnej różnicy – z interfejsu prezentowanego na wyświetlaczu samochodu nie da się przejrzeć innych tras. Funkcja ta jest dostępna na wyświetlaczu telefonu, co może być pewnego rodzaju utrudnieniem jeśli podłączamy telefon do CarPlay, chowamy go w schowku i ogólnie o nim zapominamy. Z drugiej strony znajdziemy na nim infografikę prezentującą potencjalne utrudnienia, które możemy napotkać po drodze. Jest też ciekawa funkcja „Wyślij ETA”, która zrobi dla nas zrzut ekranu z oczekiwanym czasem dojazdu na miejsce i pozwoli wysłać go w formie wiadomości MMS do odbiorcy – sprytne.

Po wybraniu celu i trasy wszystkie testowane aplikacje przechodzą w tryb nawigacji „turn-by-turn”. Wszystkie aplikacje zachowują się w tym trybie bardzo konsekwentnie – po lewej stronie na górze prezentowany jest kolejny manewr, na dole komplet informacji ETA: godzina dojazdu, czas dojazdu oraz pozostały dystans do pokonania. Warto też odnotować, że w nawigacji Google Maps w prawym górnym rogu pojawił się również uproszczony kompas.
Każda z aplikacji posiada również opcję prezentowania listy kolejnych manewrów – wszystkie podchodzą konsekwentnie do tematu i dedykują wyświetlacz telefonu do tej funkcji. W Waze trzeba go jednak wybrać ręcznie, w dwóch pozostałych jest on domyślny (screen z Waze był dorobiony w późniejszym terminie, nie należy się sugerować jego zawartością ;). Najczytelniejszy jest moim zdaniem układ w aplikacji od Apple, ale to akurat rzecz subiektywna.
Oprócz informacji wizualnych każda z aplikacji wspiera nas również komunikatami głosowymi, które można oczywiście wyłączyć. To, co należy podreślić to fakt, że w trybie nawigacji do celu każda aplikacja prezentuje zbliżone możliwości i z każdej korzysta się równie wygodnie.
„Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę”
Większość rozwiązań nawigacyjnych – zarówno tych wbudowanych, jak i zewnętrznych, oferuje dwa tryby wyświetlania mapy:
- dzienny, który charakteryzuje się wysokim kontrastem i jasnymi kolorami,
- nocny, który preferuje ciemną kolorystykę i stonowany zestaw kolorów.
Zmianę motywu można zazwyczaj wymusić, choć w większości wypadków odbywa się to automatycznie, bazując na aktualnej godzinie, z uwzględnieniem wschodów i zachodów słońca. To że Google Maps oraz Mapy potrafią to zrobić tylko na telefonie, a nie przez CarPlay, było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Na wyświetlaczu samochodu w obydwu tych przypadkach używany jest motyw dzienny. W związku z tym, podczas nocnej podróży rozpalony jak żarówa ekran map potrafi mocno dekoncentrować kierowcę i powodować jego dyskomfort. W takiej sytuacji podczas późnych przejazdów mój wybór zwykle pada na Waze, które jako jedyne potrafi pokazać ciemny motyw również na desce rozdzielczej samochodu.

W przypadku Google Maps można próbować się jeszcze ratować trybem zdjęć satelitarnych, które w nocy świecą w kabinie auta mniej niż jasne tło widoku mapy. Można także przełączyć się do menu głównego CarPlay (ciemme tło) albo włączyć sobie Spotify (również ciemne tło) i bazować na komunikatach pojawiających się u góry ekranu z aplikacji nawigacyjnej, ale to jest chyba najmniej wygodne rozwiązanie.
Twój cel podróży został osiągnięty
Celowo nie staram się nie wyłaniać zwycięzcy i przegranego tego porównania. W moim przypadku jest praktycznie pewne, że będę używał tych aplikacji naprzemiennie, w zależności od tego, czego w danym momencie najbardziej będę potrzebował. Jeśli miałbym wskazać jednak mojego faworyta, to byłby to Google Maps. To jest system nawigacyjny, który najczęściej pomaga mi się rano dostać do pracy i po południu wrócić do domu. Najbardziej ufam jego danym o natężeniu ruchu i znalezionym trasom, pozwalającym mi w większości przypadków unikać porannych zatorów na drodze. Aplikacja Waze czasem znajduje fajniejsze opcje dojazdu, ale w jednym na pięć przypadków potrafi się fatalnie pomylić i zdarzało mi się dzięki niej utknąć na amen. Zaletą Maps jest z kolei prostota i szybkość działania (samej aplikacji). Ze wszystkich uruchamia się najszybciej. Mocne strony i wady każdej z bohaterek dzisiejszego artykułu zestawiłem poniżej:
- + Widok map z trybem zdjęć satelitarnych
- + Dobrze działające wyszukiwanie z funkcją rozpoznawania mowy
- - Brak nocnego schematu kolorów dla map
- + Nocny schemat kolorów mapy
- + Najbardziej rozbudowane możliwości pod względem raportowania utrudnień
- + Prezentacja aktualnego ograniczenia prędkości (w przypadku jej przekroczenia)
- + Fajna funkcja ``Wyślij ETA``
- - Brak opcji wyszukiwania z wykorzystaniem rozpoznawania mowy
- - Alternatywne trasy ukryte w opcjach na wyświetlaczu telefonu
- + Najszybsza aplikacja pod względem szybkości działania i uruchamiania
- + Dostępne wyszukiwanie z funkcją rozpoznawania mowy (Siri)
- - Brak nocnego schematu kolorów dla map
- - Brak widoku map z trybem zdjęć satelitarnych
- - Mało precyzyjne wyszukiwanie miejsc po nazwie (dużo wyników)
Nie opisałem wszystkich opcji aplikacji dostępnych z poziomu telefonu, moją intencją było zaprezentowanie funkcji dostępnych w usłudze CarPlay. W ustawieniach aplikacji można znaleźć dużo więcej ciekawych rzeczy, jak choćby Mapy Offline (Google Maps), zmiana głosu komunikatów głosowych (Waze) czy też ikona pojazdu na mapie (Waze).
Leave a Reply