No dobrze, pewnie weźmiesz, ale najpierw przynajmniej dwa razy się nad tym zastanowisz i dwa razy dokładnie wszystko przeliczysz. Na pewno już słyszałeś, że ustawodawca wpadł na pomysł zmian w ordynacji podatkowej od 2019 roku i zmiany te znacząco zmniejszą atrakcyjność tej formy finansowania zakupu auta. Przyjrzyjmy się zatem faktom, które niedługo staną się naszą rzeczywistością. Jako punkt wyjścia do rozważań weźmiemy pod uwagę przypadek, w którym leasingowany pojazd będzie użytkowany w działalności gospodarczej oraz prywatnie – to zdecydowanie najczęstszy scenariusz.
- Jeden z przepisów nowego projektu ustawy ustala limit, który pozwoli uwzględnić w koszty uzyskania przychodu kwotę do 150 000 złotych od całkowitej wartości pojazdu w chwili zawierania umowy leasingowej. Jeszcze ciekawiej sprawa wygląda, jeśli leasingobiorca jest płatnikiem VAT. W tym scenariuszu podatnik w kosztach uzyskania przychodu ujmuje kwotę netto i połowę VAT, zatem dla niego limit ten ukształtuje się na poziomie 134 529 złotych netto. Dużo? Niby tak, ale w przypadku zakupu marek premium ta kwota ta jest już bardzo często osiągnięta przy podstawowych wersjach silnikowych i podstawowym wyposażeniu. Drżyjcie więc dealerzy Audi, BMW, Lexusa, Mercedesa, Volvo i wielu innych marek.
- Będzie obowiązywać zasada proporcjonalności – to znaczy, że wartość możliwą do uwzględnienia w kosztach od opłaty wstępnej (początkowej) i każdej kolejnej raty leasingowej będzie się ustalać z wykorzystaniem proporcji, która jest obliczana jako iloraz limitu w stosunku do wartości pojazdu w chwili rozpoczęcia umowy leasingowej (oczywiście będzie ona dotyczyła aut droższych niż limit 150 000 złotych). W skrócie – trzeba zsumować wartość netto i połowę kwoty VAT z faktury, którą chce się uwzględnić w kosztach prowadzenia działalności (pamiętamy o założeniu wykorzystania auta również do celów prywatnych). Następnie tę kwotę należy pomnożyć przez wspomnianą proporcję i to będzie właśnie wartość, którą będzie można uwzględnić w kosztach.
- Wszelkie koszty eksploatacyjne (czyli naprawy, części zamienne, części eksploatacyjne, paliwo) będą podlegały limitowi pozwalającymi na ujęcie jedynie 75% wartości w koszty uzyskania przychodu. Przykład: kupujesz komplet opon warty 2 000 złotych netto, czyli 2 460 złotych brutto. Jest to koszt związany z eksploatacją pojazdu, a jeżeli wykorzystujesz go również prywatnie (jak w naszym scenariuszu) mogłeś do tej pory w koszty prowadzenia działalności uwzględnić 2 000 zł + 230 zł (wartość netto + połowa VAT). Począwszy od 1 stycznia 2019, sumę tę przemnożysz dodatkowo przez 75%. W koszty uwzględnisz zatem (2 000 + 230) * 75% = 1 672,5 złotych. W przypadku rozliczenia liniowego (19%) zostaje Ci w portfelu około stu złotych mniej.
Jak to wygląda w praktyce? Policzmy na przykładzie Forda Mustanga: konfigurator mówi, że jeśli dziś chciałoby się wyjechać z salonu nowym egzemplarzem w wersji liftback, z automatyczną skrzynią biegów i lakierem metalicznym, należałoby zostawić u dealera 207 300 złotych brutto. Na potrzeby naszej kalkulacji przyjmiemy, że będzie to najzwyklejszy leasing operacyjny, bez wliczonego ubezpieczenia ani zryczałtowanych opłat serwisowych. Pamiętamy, że koszty eksploatacyjne (w tym ubezpieczenie) nie podlegają limitowi 150 000 złotych, ale można będzie uwzględnić jedynie 75% ich wartości w koszty prowadzenia działalności. Jeśli umowa by je przewidywała, byłyby one zapewne ujęte na dodatkowej fakturze, lub chociaż dodatkowej pozycji na fakturze z ratą leasingową. Policzmy zatem:

Jeśli uważnie przestudiowałeś naszą tabelkę to zapewne zauważyłeś, że przy kalkulacji skupiliśmy się na różnicy podatkowej odnoszącej się do opłaty początkowej i rat leasingowych. Co zaś z wykupem pojazdu? Otóż jest on czynnością odrębną w myśl prawa podatkowego – opłata początkowa i raty to de facto usługa, zaś wykup to nabycie towaru. Przypomnijmy – przedsiębiorca ma zazwyczaj dwie drogi (choć to może zależeć od tego, co było zawarte w umowie leasingowej):
- Może wykupić pojazd w ramach prowadzonej działalności gospodarczej – wtedy otrzyma fakturę VAT potwierdzającą nabycie „towaru”, będzie mógł odliczyć 50% VAT (o ile będzie używać auto również prywatnie), amortyzować pojazd wpisując go do środków trwałych albo ująć jednorazowo w koszty (w przypadku, gdy wartość pojazdu będzie poniżej 10 000 złotych). Oczywiście od 2019 roku będzie tu również obowiązywać limit odnośnie amortyzacji (a jakże by inaczej), w wysokości 150 000 złotych (aktualnie równowartość 20 000 euro, licząc po kursie średnim NBP z chwili nabycia pojazdu). Pamiętajmy także, że sprzedaż takiego auta w przyszłości będzie się wiązać z pojawieniem się przychodu ze sprzedaży i – w konsekwencji – konieczności zapłacenia podatku od przychodu. No i oczywiście VAT 😉
- Może również wykupić pojazd jako osoba fizyczna – w takim przypadku nie skorzysta jednak z prawa do odliczenia podatku VAT, nie będzie miał również z możliwości ujęcia kosztów związanych z wykupem do kosztów uzyskania przychodu. Co zatem atrakcyjnego w tej drodze? Jeżeli przedsiębiorca nie będzie używał prywatnego auta do celów gospodarczych (a mówiąc bardziej precyzyjnie: nie będzie uwzględniał wydatków dotyczących eksploatacji pojazdu w kosztach działalności), po pół roku od wykupu będzie mógł go sprzedać i nie spowoduje to powstania przychodu – czyli nie będzie podatku 🙂 (zainteresowanych odsyłam do odpowiedzi na interpelację poselską, która szerzej omawia to zagadnienie).
Jak widać, nie ma jasnej odpowiedzi, który z tych wariantów jest lepszy. Wszystko zależy od wysokości wykupu oraz od tego, jak intensywnie będziemy eksploatować pojazd po wykupie. Tutaj musisz drogi czytelniku samemu złapać za kalkulator i sprawdzić, co się Tobie bardziej opłaca.
Reasumując – będzie trudniej, drożej, czyli jak zwykle – „po polsku” 🙂 Nasz system podatkowy do łatwych nigdy nie należał i zdecydowanie nie jest to krok w stronę jego uproszczenia, tylko szeroko rozumianego „uszczelnienia”. Na pewno więcej pracy będą mieć księgowi oraz autorzy oprogramowania służącego do rozliczeń z fiskusem i zapewne im będzie najłatwiej przekuć nadchodzące zmiany w zysk, podnosząc stawki za swoje usługi. Pod koniec roku wróżę też wzmożony ruch w biznesie u dealerów samochodowych oraz leasingodawców. W tym miejscu warto też podkreślić, że dla aktualnie zawartych umów oraz tych, które zostaną zawarte jeszcze w tym roku przewidziano przepisy przejściowe, umożliwiające rozliczanie kosztów na aktualnych zasadach. Jeżeli zdążysz zawrzeć umowę jeszcze w 2018 roku a auto zostanie wydane do użytkowania już w 2019 roku, nadal się „załapiesz” na „stare” regulacje. Taką interpretację przepisów potwierdza nawet Ministerstwo Finansów. Niezdecydowanym pozostaje zatem radzić – szybciutko do salonów 🙂

Leave a Reply